środa, 21 lutego 2018

Ostatni post, zapraszam na mojego nowego bloga: mistrzrektuacji.pl

To będzie mój ostatni post na blogu.
Po długiej nieobecności ostatni post? Szału nie ma, wiem. :)
Długo mnie było, pochłonęło mnie po prostu życie.

Nie będzie nowych postów ani o zdrowym żywieniu, ani o treningach.
Dlaczego? Ponieważ nie jest to już sensem mojego życia oraz dlatego, że w tej dziedzinie osiągnęłam już wszystko, co chciałam.
Zaplanowałam, że przebiegnę maraton, przebiegłam.
Zaplanowałam, że będę zdrowo się odżywiać i już naprawdę długo zdrowo jem. Stopniowo wprowadzałam dobre nawyki żywieniowe, aż teraz, mogę powiedzieć, że odżywiam się zdrowo.
Moje posiłki pełne są warzyw i owoców, odstawiłam słodycze, teraz jedyne, które jem, to takie, które sama upiekłam i w których składzie, wiem co się znajduje. Nie jem chipsów, nie jem dziadostwa na mieście. Ostatnio wracając z nart, piekielnie głodna zatrzymałam się w McDonald's, po wielu miesiącach niejedzenia tego typu shitów i zjadłam, ale mi nie smakowało i tylko żałowałam. Nie smakują mi już niezdrowe rzeczy, oduczyłam się, po prostu :) Alkohol piję, bardzo sporadycznie. Nie lubię mieć kaca, nie lubię się następnego poranka źle czuć oraz lubię się wysypiać, a po alkoholu ciężko o dobry, spokojny sen.
Zaprzyjaźniłam się z ksylitolem (używam go np. do wypieków, zamiast cukru), olejem kokosowym nierafinowanym oczywiście, młodym jęczmieniem, siemieniem lnianym, ostropestem, chią, jagodami goji, daktylami, własnoręcznie robionym masłem orzechowym i innymi mniej lub bardziej super foods. Czy są takie wspaniałe? Nie wiem, można znaleźć różne opinie, moim zdaniem z umiarem nie zaszkodzą na pewno. :) Codziennie robię wszelakie warzywne, owocowe koktajle, w ten sposób mogę przemycić do diety jarmuż, szpinak, seler naciowy i wiele innych. Na drugie śniadanie często jem owsiankę, do której wrzucam, co tylko zdrowego mam pod ręką, Mogłabym opowiadać i opowiadać, co jem, dlaczego jem, ile jem. Nie ma to sensu, jest wiele dobrych stron o "byciu fit", gdzie ten temat był wałkowany wielokrotnie. Ja nie wariuję na punkcie jedzenia, odstawiłam całe jedzeniowe dziadostwo, które w siebie wrzucałam, na rzecz, tego co w moim mniemaniu zdrowe i po kolei, miesiąc po miesiącu wprowadzałam jakieś fajne nawyki żywieniowe do diety. Cel zrealizowany.
Zaplanowałam, że będę aktywna fizycznie i jestem. Średnio jestem na treningu 3 razy w tygodniu, plus 5 dni w tygodniu pokonuję pieszo drogę do i z pracy (łącznie 6km). Co ćwiczę? Aktualnie zakochałam się w squashu, więc minimum ten squash jest raz w tygodniu, a czasem więcej. Do tego minimum 2 razy w tygodniu trening siłowy. Do cieszę się bardzo, gdy raz na 2 tygodnie w sezonie zimowym uda mi się pojechać na narty. Niewiele biegam ostatnio, od biegania wolę squasha. :) Całkowicie luźne podejście. Gdy mam trochę więcej siły, jestem częściej na treningu, gdy mam tej siły trochę mniej, a do tego niewiele czasu, jestem rzadziej. Jak mi się uda być na treningu 3 razy w tygodniu, to jestem z siebie zadowolona. Nie robię tego ani dla sylwetki, ani dla jakiegoś planu, czy dlatego, że to modne. Robię to, bo dzięki temu jestem szczęśliwsza, odstresowana i lepiej się czuję.
Zapytacie pewnie co na to wszystko moja sylwetka? :)
Chyba dobrze. :) Rzadko się ważę albo mierzę, ale sądząc po ubraniach, chyba bez zmian.
Mam 27 lat, nie mam cellulitu, ani rozstępów, noszę rozmiar s lub xs. Przy wzroście 170cm, mam wymiary 90x60x90 plus minus 2 cm. Chyba jest ok. Tak naprawdę nie jest ważne ile się waży albo ile się ma cm w pasie. Ważna jest samoocena i świadomość własnej kobiecości.
Uważam, że jestem przeciętna, jeśli chodzi o urodę i o wygląd, ale dobrze się czuję we własnym ciele. Przepracowałam swoje wszystkie kompleksy. Nie jestem już nastolatką, jestem kobietą i lubię swoją kobiecość. Nie liczę kalorii, nie mam restrykcyjnej diety, nie zabraniam sobie niczego. Ja po prostu każdego dnia wybieram.
Wybieram, czy leżeć przed telewizorem, czy iść na trening.
Czy wstać wcześniej przed pracą i zrobić koktajl na drugie śniadanie, czy jeszcze smacznie pospać  i zjeść byle co na drugie śniadanie, np. batona.
Czy w niedzielę się polenić, czy upiec ciasteczka owsiane, przygotować zdrowe przekąski i lunchboxy na następny dzień.
Czy zjeść dziadostwo na mieście, czy wrócić do domu i zjeść coś zdrowszego.
Czy zrobić domowe, zdrowe batony lub inne przekąski, czy zapychać się kupnymi.
Czy wstać w sobotę o 8 i pójść na squasha, czy sobie odpocząć.
Wybieram również, czy tkwić w swoich kompleksach, czy zaakceptować siebie, taką jaka jestem.
Jeśli wkurza Cię, że masz oponkę na brzuchu, to ją zrzuć, ale jeśli wkurza Cię, że masz krzywy nos, to odpuść sobie i zaakceptuj to. Skup się na swoich pięknych oczach i pełnych ustach i podziękuj, że takie dostałeś.
Odpuśćmy sobie. Po prostu, odpieprzmy się od siebie wreszcie. Bądźmy sobą i zaakceptujmy siebie, takiego, jakim jesteśmy. Wyluzujmy i nie dajmy sobie wmówić, że musimy to, to i to.
Nic nie musimy, my możemy!
Życie składa się z wyborów. Zdrowa dieta i ruch w moim mniemaniu służą zdrowiu i dobremu samopoczuciu. Fajna sylwetka to tylko bonus.
Z szacunku do siebie wybieram aktywność i zdrowe odżywianie, nie z mody, albo z poczucia, że muszę. Nic nie muszę i Ty też. :) MY MOŻEMY! :)

Wracając do tematu posta, jest to mój ostatni wpis na tym blogu.
Otworzyłam natomiast innego bloga, w którym opisuję wszystko związane z rekrutacją. Jestem w tym temacie specjalistą, a niestety obserwuję, że wielu ludzi ma problem z otrzymaniem pracy, o jakiej marzy, dobrym zaprezentowaniem się na rozmowie kwalifikacyjnej, wynegocjowaniem podwyżki itd.
Chcesz zmienić pracę, pójść po podwyżkę lub awans? Nie wiesz jak napisać CV albo wysyłasz je i nikt nie odpowiada? Albo może zaprosił Cię w końcu ktoś na rozmowę, ale nie wiesz jak się do niejprzygotować?
Wbijaj na mojego bloga - mistrzrekrutacji.pl
Serdecznie zapraszam.

A czytelnikom datewithfit, życzę wszystkiego co, najlepsze! Bądźcie szczęśliwi! :) Po prostu! :)