niedziela, 19 kwietnia 2015

Mordercze Insanity ukończone! ;) Recenzja i efekty.

Insanity ukończone!!! Mordercze, intensywne, męczące INSANITY kontra JA - 1:0! ;)

Wreszcie nadszedł dzień, w którym mogę śmiało powiedzieć, że ukończyłam ten program. :) Dużo dumy, dużo szczęścia.. ;) Miło jest wytrwać..;) Trwało to więcej niż powinno, ale było przeplatane bieganiem oraz innymi treningami, chorobami i brakiem czasu, ale na szczęście się udało.

Jaka jest moja opinia o całym programie?

Zdecydowanie wolę drugą część programu. W pierwszej umierałam z nudów, w drugiej już dużo się dzieje. Ja chyba po prostu lubię, gdy często zmieniają się ćwiczenia, jedne po drugim. Wtedy nie mam czasu marudzić, ani patrzyć ile do końca, tylko muszę się skupić, żeby utrzymać tempo. ;) Pracowało całe ciałko, chociaż dużo było ćwiczeń na ręce - wszelakie odmiany pompek. A ręce owszem chciałam wzmocnić, ale bez przesady, wolałbym więcej ćwiczeń na brzuszek. ;) Oczywiście 3 minuty rozciągania z Shaunem, to zdecydowanie za mało i trzeba dołożyć strechingu.

Nie było łatwo ukończyć Insanity. Dużą cześć tego programu zrobiłam 'głową'. Najtrudniejsze były dla mnie pierwsze 4 tygodnie, przez monotonność ćwiczeń. Recovery week wcale nie był taki spokojny, po nim nastąpiły kolejne 4 tygodnie ćwiczeń, bardziej intensywnych i cięższych kondycyjnie, ale zdecydowanie ciekawszych, szybszych i niemonotonnych. Po pierwszej części miałam ochotę zrezygnować. Dużo kosztowało mnie kontynuowanie programu, stoczyłam ze sobą ciężką walkę, ale cieszę się, że nie zrezygnowałam, bo druga część Insanity jest świetna. :) Nie ma łatwo, bo ćwiczenia są naprawdę ciężkie, zakwasy nie ustępują. Ciało dostało duży wycisk w poniedziałek, a we wtorek dostanie jeszcze większy, w środę boli wszystko, w czwartek znikają zakwasy z poniedziałku, ale wciąż pamiętasz wtorek, w piątek myślisz, że umierasz, a w sobotę ledwo powłóczysz nogami, ale jesteś szczęśliwy, że dałeś radę i zakończyłeś kolejny tydzień i wiesz, że od poniedziałku znów będziesz walczyć. ;)
Insanity oprócz profitów w postaci wizualnych efektów, lepszych wymiarów i poprawy kondycji, kształtuje charakter uczy samodyscypliny, samozaparcia i wytrwałości. Absolutnie nie żałuję, że podjęłam wyzwanie, nie wiem, czy miałabym siłę podjąć je jeszcze raz i cieszę się, że już koniec. ;)

Linki do wcześniejszych postów o Insanity:
http://datewithfit.blogspot.com/2015/01/insanity-start-dzien-3.html
http://datewithfit.blogspot.com/2015/02/3-tydzien-insanity-robie-swoje-i-nie.html
http://datewithfit.blogspot.com/2015/03/4-tygodnie-insanity-zakonczone-efekty.html

Efekty?

Nie takie jak po focusie (link) - na początku zawsze są największe efekty.. :)

Ale zauważam kilka pozytywów:
- jędrne ciało, wszystko zbite, nic się nie trzęsie
- pojawiły się mięśnie - zwłaszcza na nogach i łydkach, troszkę na rękach, płaski brzuszek
- podniosła się pupa, nie mam problemów z cellulitem
- wymiary zostały, a ciało poprawia się wizualnie
- poprawa kondycji, szybkości i wytrzymałości

Tak wyglądał fit test przez całe Insanity:


Co do kondycji, to tak patrząc na poprzedni rok, kiedyś 20km na rolkach z prędkością 18km/h to było coś, wracałam padnięta - teraz mnie to nie męczy. Podobnie 40km na rowerze, przez górki, które kiedyś tak męczyły ze średnią prędkością 20km/h - już nie daje takiego wycisku. W takich drobnych sytuacjach zauważam poprawę kondycji, a to zawsze miło jak człowiek zauważa, że staje się sprawniejszy. ;) Do tego szybciej biegam..;)

Podsumowując, Insanity jak najbardziej na plus, dobrze działa na ciało i kondycję. Ale nie polecam dla początkujących, jest naprawdę ciężkie i początkujący mogą się zniechęcić. Ja myślałam, że po focusie T25 mam już jakąś formę i będzie mi łatwiej. Nie było łatwo..:) Jeśli chcesz podjąć wyzwanie i zmierzyć się ze sobą, ze swoją determinacją i kondycją, to próbuj śmiało! :) Satysfakcja po osiągnięciu celu gwarantowana, zarówno w wyglądzie ciała, jak i silnym charakterze.

Co dalej?

Teraz chce mi się czegoś spokojniejszego - może pilates albo joga i więcej biegania.. Muszę dać sąsiadom odpocząć od mojego tupania i dudnienia, wciąż się dziwię, że nie było skarg na moje skakanie..:D Chciałabym wysmuklić uda, bo dzięki bieganiu i Insanity, zrobiły się bardziej umięśnione i masywne. Mój cel to przede wszystkim smukłe i sprawne ciało, dlatego dołożę na pewno więcej strechingu. ;)

Na koniec piękne, dla mnie idealne ciałko, ku motywacji, bo do wakacji coraz bliżej. :)

Źródło: google
Pozdrawiam,
Ajwonkaa

środa, 15 kwietnia 2015

Nie zmuszaj się do ćwiczeń ;)

Ostatnio mam mniej zapału do ćwiczeń.. Piękna wiosna, ciepło, słonko świeci, ale niestety jakoś nie ma powera.. ;) Co robić? Zmusić się do ćwiczeń, czy odpuścić?

Jestem zdania, że lepiej odpuścić jeden, czy dwa dni, a jak trzeba to nawet tydzień, zatęsknić za ćwiczeniami i z ulgą do nich wrócić, zamiast się zmuszać i zniechęcać. ;)

Nie wiem jak u Was, ale u mnie są dni, w którym ćwiczę jak mały motorek - pobiegam, potem poćwiczę Insanity, poprawię abs-em, a na koniec solidne rozciąganie.. Dosłownie niespożyte pokłady energii.. A są takie dni, gdy jestem niewyspana, w pracy niezły młyn, wracam zmęczona i najchętniej wieczorem posiedziałabym, poczytałabym książkę albo zwyczajnie oglądnęła film.. i co robię? Oglądam ten film, nie spinam się, nie stresuję, trudno.. Regeneracja jest równie ważna, jak trening. Skoro mój organizm domaga się odpoczynku, widocznie go potrzebuje.. ;) 

Poza tym, jeśli powiesz sobie: 'nie musisz dziś ćwiczyć' i odpuścisz sobie troszeczkę, to nagle stwierdzisz: 'ale ja przecież chcę ćwiczyć!'. ;) I rozłożysz matę, albo zbierzesz się na siłownie. :)
Wiele z Was ma na pewno rozpisane ciężkie i intensywne plany treningowe, ominięcie dnia albo dwóch, może powodować obawę, że wszystko się posypie.. Nie posypie się, nie bój się, wrócisz do punktu wyjścia, z jeszcze większą werwą. ;)

Ostatnie dni są po prostu piękne..;) Cudna pogoda, promyki słońca na twarzy, jednak zgubiłam gdzieś motywację do biegania, mam nieco gorsze samopoczucie, być może łapie mnie przeziębienie, ale za to mam ogromną ochotę na spacer..i spaceruję dobre dwie godziny. Wracam do domu dotleniona i szczęśliwa, to nic, że opuściłam dziś trening, nadrobię! :) Do niczego się nie zmuszam. :) 

Źródło: google

Udowodniono, że u kobiet chęć do ćwiczeń jest uzależniona od fazy cyklu menstruacyjnego.. Przed okresem baaardzo ciężko zmusić się do ćwiczeń, dodatkowo ćwiczenia te bardziej męczą i ma się mniej siły.. Do tego wzmożony apetyt.. Niestety ani brak chęci do ćwiczeń, ani nieustanny wilczy głód nie pomagają w osiągnięciu idealnej sylwetki.. 

Natomiast po okresie, następuje koniec męczarni. Wraca motywacja i chęć do ćwiczeń, nawet siły jakoś więcej i kondycja lepsza..;) 

Nie ma co się zmuszać, zaufaj swojemu organizmowi, jeśli czujesz się słabiej, zgubiłaś motywację, nie masz na nic siły, odpocznij.. Wyśpij się, zregeneruj i zatęsknij za aktywnością! :) 

Stęskniona z radością i jeszcze większą werwą, wrócisz do ćwiczeń, a Twoje ciałko nic nie straci bez dwóch dni ćwiczeń. ;) 

Na koniec, garstka motywacji. ;) Wszystkie zdjęcia pochodzą z facebooka, z różnych motywujących portali. Mam ich na telefonie i komputerze pozapisywaną całą masę i niejednokrotnie służą mi pomocą, w gorsze dni. 






Pozdrawiam, 
Ajwonkaa

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Bez sportowego stanika ani rusz!

Wiele kobiet bagatelizuje sprawę stanika sportowego. O ile kobiety z większym biustem, które odczuwają dyskomfort podczas ćwiczeń w zwykłym biustonoszu, często sięgają po sportowy odpowiednik, o tyle kobietom ze średnim i mniejszym biustem często zdarza się o tym zapominać.

Tymczasem sportowy staniczek jest obowiązkowy podczas ćwiczeń dla każdej kobiety, bez względu na rozmiar biustu. Rozmiar ma jedynie znaczenie przy doborze modelu stanika sportowego.

Co się dzieje z naszym biustem podczas ćwiczeń?



Biust podczas ćwiczeń ulega obciążeniom. Podczas ruchu, który powoduje przeciążenia, rozciąga się tkanka łączna z której zbudowane są piersi. Jaki jest efekt? Piersi tracą elastyczność, jędrność, a nawet mogą zmienić kształt. A co gorsza.. raz rozciągnięta tkanka łączna nie powróci do stanu początkowego. Zmiany, które nastąpiły w biuście, będą nieodwracalne..

A przecież ćwiczymy po to, żeby ciało było jędrne i piękne, nie chcemy w gratisie otrzymać obwisłego biustu.. ;)

W zależności od rodzaju wykonywanych ćwiczeń, piersi poruszają się w górę i w dół z mniejszą i większą intensywnością.. Według badań, podczas biegu, przy każdym kroku piersi podnoszą się około 9 cm, co przy 1 km biegu daje 84m!!! Podczas 5-kilometrowego biegu nasze piersi unoszą się łącznie na 420m, czyli niecałe 0,5 km..!

Naturalne podtrzymanie piersi nie jest super mocne. Za kształt piersi nie są odpowiedzialne mieśnie klatki piersiowej, piersi nie są umięśnione. Za wygląd biustu odpowiadają więzadła Coopera. Poddane są one ciągłemu naciąganiu, a nadmierne przeciążenia mogą skutkować trwałymi zniekształceniami i obwisaniem piersi!

Zadbaj o swój piękny biust i zacznij używać porządnego sportowego stanika. I nie mówię to o sportowych topach, które są ładne, miękkie i nic poza tym.. Mówię o dobrze trzymającym i likwidującym obciążenia staniku. Dobry sportowy biustonosz powinien unieruchomić piersi, dzięki niemu piersi nie będą podskakiwać, naciągać się i boleć.

Praktycznie podczas każdej aktywności fizycznej powinno się mieć na sobie sportowy biustonosz. Tak samo jak ważne jest to podczas biegania, tak istotne jest podczas jazdy na rowerze, ćwiczeń na siłowni, na zajęciach fitness, a nawet podczas wędrówki.

A jeśli dalej nie wierzysz, obejrzyj filmik..


Shock absorber przez ulfablabla

Zainwestuj w dobry, sportowy stanik, a Twoje piersi Ci podziękują! :)

Pozdrawiam,
Ajwonkaa